Betowane przez Akirę.
Aleksandr powoli zaczynał dochodzić do
wniosku, że życie zwyczajnie go nienawidzi. Od miesiąca co jakiś czas miało
miejsce coś, co skutecznie rujnowało równowagę. Spokój zdawał się znikać z
jego życia permanentnie, a w pewnym momencie odechciało mu się nawet sarkać,
gnoić i rzucać złośliwymi tekstami. To nie było do niego podobne, ponieważ bycie
wrednym mogło uchodzić w tym wypadku za pasję.
Kiedy spojrzał na chwilę za okno, przyszło mu
do głowy, że o piętnastej musi wypić melisę zamiast zwyczajowej kawy. A może
nawet więcej niż jedną. Wszystko to przez niekompetencje trzech kretynek
pracujących kilka pięter niżej.
W rzeczywistości wina leżała — jak zawsze — gdzieś
pośrodku. W tym wypadku między anielicami a wiatrem. Nie była niczym złym chęć
wywietrzenia dusznego biura, ale nie można nazwać inaczej niż głupotą otwarcia
okna na oścież przy tak wietrznej pogodzie, jaką można było wtedy obserwować.
Wiatr zawiał mocniej tylko raz, a kartki z trzech biurek pofrunęły w różne
strony.
Pół biedy, gdyby były to zwykłe papiery, ale
nie! Los nie mógł być na tyle łaskawy. Szczęście tylko, że część scenariuszy
została spięta i wystarczyło je podnieść. Pech, że ostatnie trzy luzem dały się
porwać podmuchowi i dziewięć kartek przemieszało się między biurkami. Jak nie
nazwać idiotką anielicy Kariny, która zebrała je i patrząc tylko na numery
stron poukładała, po czym zszyła z cierpiętniczą miną? Czy nie było
wystarczająco jasne, że kiedy ma się do dyspozycji po trzy kartki o jednym
numerze, trzeba spojrzeć na treść? Dość powiedzieć, że anielica Karina miała w
poważaniu to, co stanie się z osobami, których życie miały warunkować
scenariusze. Zbliżała się pora popołudniowej przerwy na herbatę.
Aleksandra w zasadzie także nie obchodziłoby, co się
stanie z tymi ludźmi, gdyby pracował na podobnym stanowisku, co ona. Jednak
jako urzędnik Rosyjskiego Oddziału Urzędu Kontroli Planu, a dokładniej szef
Działu Tworzenia, miał wpisane w obowiązki zlikwidowanie wszystkich
niepożądanych anomalii wraz z szefem Działu Wcielania. Oboje z Dmitrijem byli w
końcu członkami Sztabu Kontroli i to na tyle szeregowymi, żeby wysłano właśnie
ich.
Westchnął ciężko i podniósł słuchawkę okropnie
starego telefonu stacjonarnego. Wykręcił odpowiedni numer, a gdy tylko sygnał
oczekiwania ustał, powiedział:
—Dima, mamy problem.
To bedem pierwsza :3
OdpowiedzUsuńNie wiem o co chodzi, ale podoba mi się, jak to się zaczyna. Anielica Karina wykazuje bardzo podobny tok myślenia co ja. Nie wiem, czy jest się czym chwalić... '.' W każdym razie współczuję Aleksandrowi, dobrze go rozumiem, mnie też życie nienawidzi, ale jego chyba bardziej. Ja jeszcze przynajmniej nie muszę odpowiadać za czyjąś głupotę. I... i... Rosja <3 To także tego, ciekawa jestem, co dalej ;3
Bai bai~
Ichi, coś Ty znowu wymyśliła? :D
OdpowiedzUsuńMnie się podoba i mam wielką nadzieję, że przynajmniej tę historię doprowadzisz do końca. :)